Epilog: Lola – Cushingowa Księżniczka – kilka słów o mocy Facebooka
Lola była podopieczną Schroniska w Korabiewicach. Tego swego czasu owianego złą sławą schroniska dla zwierząt, które w 2012 wzięła pod opiekę Fundacja Viva i od tej pory naprawia rzeczywistość podopiecznych. W Nowych Korabiewicach każdy pies ma imię, ma znaczenie. To są nasze wartości.
Właśnie w 2012 roku, w październiku po raz pierwszy poznałam Lolę, podczas robienia zdjęć adopcyjnych. Starsza, spokojna sunia, opanowana, lgnąca do człowieka, ale nienachalna. W schroniskowym boksie zawsze czekała na swoją kolej, by być zauważoną, obok innych psów.
Nic nie zapowiadało, że po 1,5 roku trafi pod moją opiekę. Lola została ciężko pogryziona w boksie przez współtowarzyszy. W wyniku leczenia wykryto u niej zespół Cushinga. Wyrok dla psa, tym bardziej dla psa schroniskowego. Chodzi o pieniądze. Schronisko jest biedne. Ale spróbujmy wspólnie. Wierzę, wierzymy, że w ponad 40mln państwie, którego ¼ jest aktywnym uczestnikiem społeczności Facebooka uda się co miesiąc zebrać fundusze na jej opiekę. Opiekę, która się uda, ale w domowych warunkach, jako jedyny podopieczny, a nie jeden z 300.
Moja decyzja była…szybka i bez kalkulowania, czy dam radę, spontan. Była potrzeba, był telefon z propozycją. Dobrze. Zajmę się. Takie decyzje bywają najlepszymi w życiu.
Jest 23 stycznia 2014 – przywożę Lolę do siebie. Ja uczę się mieć pod opieką psa samodzielnie, testuję siłę swojego spokoju, uczę się być perfekcyjną panią domu. Lola na początku uczyła się czystości. Norma u psa schroniskowego. To nie jest problem, to jest do przejścia. Problemem było od początku jej lekkie nietrzymanie moczu wynikające z choroby. Taki mi się wydawało, że to był problem. Ale coś, co staje się codziennością, co się akceptuje, przestaje mieć znaczenie. Mop, wiadro, domestos, ręczniki papierowe. Przecież lubię sprzątać. Trochę więcej kłaków na podłodze, bardzo wypadała jej sierść. Lola miała całkowicie wyłysieć. Prócz ogromnej blizny na szyi, miała jeszcze kilka gołych placków. Lola na początku pobytu u mnie dużo piła – wynik choroby, miała wydzielaną ilość wody dostosowaną do jej wagi. Dlaczego? Nie nadążałabym ze spacerami. Proza, trzeba siedzieć i pracować, zarobić na swoje utrzymanie. Rozwiązanie – podkłady, balkon. Rozwiązanie docelowe – dom z ogrodem u stałego opiekuna, dom bez schodów, aby nie obciążać jej, i ew. aby opiekun w sytuacjach kryzysowych nie musiał jej nosić. Ale w pewnym momencie przestałam już pisać, że Lola szuka domu stałego. To nie miało sensu. Ciężko chory pies, który wymaga stałego monitorowania zachowania, by wychwytywać zmiany, którego opieka jest droga, mimo, że opłacana przez Fundację. Tyle, że te środki Fundacja też musi pozyskać. Z tym różnie bywa. Schronisko w Korabiewicach, były dom Loli, jest deficytowe. Mam wolny zawód, pracuję w większości w domu. Lola staje się częścią mojego dnia. Leki, maść na blizny, karmienie, kąpiele lecznicze, spacery, wet.
Uczymy siebie nawzajem. Lola wie, że ja nie wstaję rano rano, bo pracuję do późna w nocy. Nie budzi mnie, ale gdy dostrzega, że otwieram oko, wstaje z posłania i zaczyna wpatrywać się w moje oczy. Zaczyna drapać łapką – wstawaj leniu, wyprowadź mnie na spacer. No dobrze, idźmy. Zaczyna komunikować się łapką na spacery w ciągu dnia i jedzenie. Jest dobrze. Na spacerach, gdy ma jeszcze bliznowatą szyję i wygląda, jak wygląda budzi politowanie, ale i lekki strach – „Zostaw ją”.
Ok. Czasem wytłumaczę o co chodzi z jej chorobą, czasem idziemy dalej. Jedni chcą słuchać, inni mają swój świat. Wizyty u weta. Leczę swoje zwierzęta w Arswet na Gocławiu warszawskim. Mam do nich zaufanie. Dobrze się komunikujmy. Prowadząca dr Renata Kotomska – energiczna weterynarz z dużym doświadczeniem zawodowym, analityczna, skrupulatna. To z nią będziemy często się spotykać. Pobrania krwi, leki, zalecenia. Trzeba robić USG – kilka, by monitorować sytuację. Delikatny, ba czule mówiący do Loli, dokładny – dr Siedlicki. Lola jest pod dobrą opieką, zaangażowany, kompetentny zespół, wyczulony na Lolę. Wszyscy ją znają. Jest Księżniczką.
Koniec marca, początek kwietnia – pierwsza zapaść. Lola opada z sił, przestaje jeść i pić, załatwia się pod siebie. Vetoryl, dedykowany Cushingowi, w jej przypadku (dostosowuje się dawkę na podstawie obserwacji), nie był remedium. Odstawiamy. Zalecone nowe leki, karmienie na siłę, kroplówki. Mało śpię. Trzeba ją pilnować. Mam zaległości w pracy. Pojawiają się pierwsi internetowi „weterynarze”, którzy chcieli ją uśpić od razu, oni uważają, że widzą i wiedzą lepiej – na podstawie skrótowych wpisów na jej wydarzeniu, jej blogu, powrócą niestety, brak pokory. Tyle, że Lola odżywa. Leczenie skutkuje. Odrasta sierść. Lola mniej pije, reguluje się ilość siusiu. Siusiu ma normalny zapach, a nie wykrzywiający nos. Jest bardzo dobrze.
Warto. Mam znów psa z merdającym ogonem. Cieszę się bardzo. Małe rzeczy cieszą. Lola podbiega do mnie na spacerach, Lola wita mnie, gdy wchodzę do domu, i żegna mnie, gdy wychodzę. Jest taka żywotna. Ma takie niesamowite, przejmujące oczy. Moja Lola. Gest Kozakiewicza dla skrótomyślowców, chcących odebrać jej życie.
Żyjemy sobie od badania do badania, takie życie jest nadal wartościowe. Nie jest w niczym gorsze. Karmienie, spacery. Lola ma gości, ludzie, zwierzęta. Ona jest panią tego domu. Lola potrafi szczekać. Jej szczekanie jest przeurocze. W domu zaprzyjaźnia się najbardziej z kotką Saską. Potrafią spać razem.
A w maju do naszej rodziny dołączają trzy szczeniaki. Lola jest przewodniczką stada. Uczą się od niej. Bywają męczące dla niej, ale z drugiej strony jest jakoś raźniej. Śpią ze sobą. Najbardziej polubiła Selkie. Koniec maja. Po dwu miesiącach kolejna zapaść. Parametry siadają. Co jest? Lola, hej. Przecież właśnie miałam jechać na urlop, a Ty miałaś być w dobrym zdrowiu. Nie jadę, Lola musiałaby zmienić adres, choć byłaby u mądrej osoby. Za duże obciążenie, dla niej, dla mnie, stres nie jest potrzebny teraz. Bez sensu.
Nie cierpi, ale słabnie. Reaguje na otoczenie. Szuka kontaktu. Oczy pełne nadziei. Załatwia się pod siebie, choć komunikuje również, że chciałaby inaczej. Nie ma jeszcze podstaw do powiedzenia stop, choć internetowi znawcy wiedzą lepiej. Mam ich dość. Życie zawsze można odebrać, na walkę stać niewielu. Na walkę w sytuacji, gdy nie ma podstaw merytorycznych do powiedzenia stop.
9 czerwca, po godzinie piątej. Budzą mnie promienie słońca oraz biegające po mieszkaniu koty. Odruchowo z łóżka od razu zerkam na Lolę. Coś jest nie tak. Lola, Lola! Głaszczę, szukam pulsu. Oczy mówią wszystko. Pustka. Stop mówi ona sama. Musiała umrzeć w nocy, gdy ja spałam. Cichutko, ostatnie tchnienie.
Przykrywam kocykiem, musimy poczekać na rano, trzy godziny. Bym mogła wykonać telefony. Arswet. Podsumowanie, podziękowania. I Konik Nowy – cmentarz dla zwierząt, położę Cię obok Brzusi. Umawiam nas na godzinę 14. Pozostaje zawinąć w kocyk, przenieść z posłania. Zdejmuję szelki. Nie jest to łatwe. Twoja ostania pozycja – głowa oparta na łapce z wenflonem. Zasnęłaś w nocy. Mówię do Ciebie.
20kg, znoszę Cię po raz ostatni po schodach. Jest gorąc. Nie ma sąsiadów, nie ma pytań. Jesteś ciężka, ale siła jest w głowie, nie w mięśniach. Donoszę do auta, jak zwykle, tylne siedzenie. Otwieram okno, wiem, że jesteś z tyłu, czuję. Jedziemy. Zerkam w lusterko, odruchowo, czy jesteś. Jesteś. Jedziemy. Ty i ja. Jak zawsze. Tysiąc myśli, zmęczone oczy. Nie jedziemy szybko, spowolniona percepcja. Spokój. Nie mogę płakać, jadę. Na łzy będzie jeszcze dużo czasu. Na emocje jest całe życie. Jesteś moją emocją. Jesteś częścią mojego życia. To życie chowam w ziemi, to mój wybór. Ja tak to czuję.
Byłaś jednym z lepszych wyborów w moim życiu. Zjawiłaś się nieplanowanie. Uratowałaś mnie przed ogłupieniem przez ilość pracy. Dziękuję.
A wiesz, co jeszcze w Twojej, naszej historii jest piękne? Poznałyśmy wielu naprawdę cudownych, pomocnych, zaangażowanych ludzi. Kilku osobiście, ale w większości miałaś Przyjaciół wirtualnych. Oni dali mi narzędzia do opieki nad Tobą. Mogli wybrać inaczej, bądź w ogóle nie reagować, ale wybrali Ciebie, wybrali działanie. Oni są częścią tej historii. Jako jeden z wielu psów bezdomnych w Polsce, jeden z wielu psów korabiewickich, jeden z wielu psich seniorów, dostałaś swoją szansę na życie w pozaschroniskowych warunkach. Na leczenie. Ciesz się, że tam gdzieś są ludzie wrażliwi, którzy dają nadzieję. Możemy wspólnie ratować kolejne istnienia. Takie, jak twoje Lolu. Mam nadzieję, że więcej ludzi zaadoptuje starsze psy ze schronisk, by mogły, jak Ty nie umierać w samotności, a na swoim własnym posłaniu. Dobranoc kochanie.
Twoja Irena
—————————-
Ile jest warte życie twojego psa?
Ile jest warte życie psa ze schroniska?
Czym te dwa życia się różnią? Znacie odpowiedź?
———————————————————————
Mamy 300 psów, wszystkie z nich potrzebują opieki wet.
Ale Lola potrzebuje horrendalnie drogiej opieki wet. Jest chora na cushinga. Życie jest przeliczane na złotówki. Bez złotówek nie ma leku, bez leku nie ma życia.
———————————————————————-
Nie najmłodsza, niepozorna Lola mieszkała w schronisku w Korabiewicach w najgorszym czasie – głodu, przemocy i maltretowania przez pracowników. Pomimo tego nie straciła pogody ducha i wiary w ludzi. Kiedy schroniskiem zaczęła zarządzać fundacja Viva!, Lola z każdym spacerem stawała się ufniejsza i weselsza. Okazało się, że Lola ma stabilny charakter i spokojne usposobienie. Jest przyjazna zarówno w stosunku do dorosłych, jak i dzieci oraz innych zwierząt.
Lola przez ponad 2 lata mieszkała w towarzystwie 3 innych psów: Louisy, Louisa i Pedro. Psy świetnie się dogadywały, więc byliśmy zaszokowani, gdy kilkanaście tygodni temu Lola została dotkliwie pogryziona przez towarzyszy z boksu.
Dopiero po wykonaniu serii badań laboratoryjnych (morfologii krwi, badania moczu, testów hormonalnych) okazało się, że Lola jest poważnie chora. Pozostałe psy musiały to wyczuć, a instynkt nakazywał im wyeliminowanie ze stada najsłabszego osobnika.
W końcu poznaliśmy diagnozę: zespół Cushinga – przewlekła, nieuleczalna choroba o podłożu hormonalnym. W większości schronisk już samo podejrzenie tego schorzenia to wyrok, ponieważ leczenie jest bardzo kosztowne i wymaga częstych, szczegółowych kontroli weterynaryjnych. Jednak nie jest to niesławna terapia uporczywa – w wyniku leczenia Lola nie będzie czuła się osłabiona czy wręcz coraz bardziej chora. Mamy świadomość, że terapia Loli będzie dla nas ogromnym ciężarem finansowym, ale nie możemy odebrać jej szansy na normalne życie po latach cierpienia.
Jednak bez pomocy nie jesteśmy w stanie udźwignąć ciężaru leczenia Loli. Najlepsza i najbezpieczniejsza terapia kosztuje miesięcznie ok. 1 000 PLN i opiera się, niestety, na leku, który nie jest dostępny w Polsce i specjalnie dla Loli jest zamawiany z Czech. Do tej pory wydaliśmy już 1 500 PLN na dotychczasowe badania i leczenie.
Lola nie jest jedynym naszym ciężko chorym podopiecznym. Walczymy o życie każdego stworzenia do chwili, kiedy tli się iskierka nadziei. W przypadku Loli to nie iskierka, tylko silny płomień. Lola mając ustabilizowane leki może cieszyć się życiem u boku nareszcie swojego człowieka jeszcze przez wiele lat.
Informacje o Zespole Cushinga:
http://www.laboklin.pl/
Dołączcie do wydarzenia Loli, aby zadecydować o jej dalszych losach.
Tu też są zamieszczane info z jej domu tymczasowego.
https://www.facebook.com/