Wyszukaj zwierzaka
Data: październik, 21st, 2019

Adopcja dużego psa – czyli pół roku Sepii w nowym domu

Oceń ten artykuł
(0 głosów)


O adopcji jako takiej wiele już powiedziano, wiele napisano i zapewne wiele zostanie, co cieszy, bo powinno się promować tę „metodę” poszerzenia rodziny. Wszak zwierzę to nie rzecz. Rzeczy się kupuje, a zwierzęta adoptuje.
W  Schronisku w Korabiewicach stawiamy na dobre adopcje. Co to znaczy? Sprawdzamy potencjalne domy. Chcemy, aby nasze zwierzęta, którymi się zaopiekowaliśmy trafiły do ludzi, którzy będą traktować zwierzę jak pełnoprawnego członka rodziny, niezależnie co się stanie, którzy wiedzą, że zwierzę w domu to i konieczność pracy z nim, i wydatki na leczenie (żaden pies nie będzie zdrowy wiecznie), że wszystko wymaga czasu i zaangażowania. Uwierzcie, naprawdę ogromna rzesza ludzi nie powinna mieć zwierząt pod opieką.
Tym bardziej cieszą nas wiadomości z nowych domów, pełne ciepła i pozytywnej energii, te wiadomości, o rozwiązaniu problemów po włożeniu pracy w relacje być może cieszą jeszcze bardziej.

Dostaliśmy list od pani Janiny, która adoptowała od nas Sepię (nazwaną obecnie Sabą) w 2013.
Warto przeczytać.
„Mija właśnie pół roku, odkąd Saba zamieszkała z nami w domu.
Zaczęło się od wizyt mojej córki w schronisku. Została wolontariuszką. Wysyłała zdjęcia, co tydzień dzwoniła z nowymi wrażeniami i emocjami. Podjęliśmy decyzję­ adoptujemy psa!
Przyjechałam w sobotę, długie rozmowy z pracownikami, kilka spacerów z Sepią­kupiła nas całkowicie. Radosna, przyjacielska, duża suczka, o bardzo gęstym futerku.
Nieprzespana noc pełna emocji i w niedzielę już jechaliśmy do domu. Całą drogę trzymałam rękę na jej pyszczku­ tylko wtedy była spokojna. Pierwszy spacer, kąpiel, oswojenie się z domem i pierwsza spokojnie przespana noc. Ale to był dopiero początek ciężkiej drogi… Rano dotarło do nas, że mamy psa. Dużego, ogromnego psa, który nigdy nie był w domu. Zaczęły się bardzo ciężkie i długie tygodnie. Codzienna praca nad opanowaniem silnego charakteru Saby. Łagodnego, ale baaardzo upartego stworzenia, które chciało wyznaczyć hierarchię po swojemu, które chciało wymusić 100 % naszej uwagi swoja ciężką łapą, które uparcie przewracało się w pozycję „zdechł pies” przy jakiejkolwiek próbie wymuszenia na niej czegokolwiek, które robiło mi pobudkę o 4 rano… Przyszły chwile zwątpienia i słabości. Czy sobie poradzimy? Oczywiście, że tak! To nie jest pies ze schroniska, którego trzeba wytresować. To jest członek rodziny, którego kochamy i z którym musimy nauczyć się dogadywać i współistnieć. Wspólną, wytrwałą pracą i konsekwencją. Dotarłyśmy się. Czasem metodą prób i błędów, ale się udało. Saba jest Nasza.
Ona już doskonale wie, że jesteśmy jej rodziną. Szanuje nas, broni, jest posłuszna (no może poza małymi wyjątkami, które miałczą…) Rano czeka w nieruchomej pozycji aż się obudzę, wpatrując się we mnie tymi swoimi ślepiami, czekając aż się poruszę. A jak już widzi, że się obudziłam, podbiega radośnie merdając ogonem z niesamowicie szczęśliwym wyrazem pyszczka. I tak codziennie. Nie da się tego wyrazić słowami. Wracam z pracy i widzę merdający ogon przez szybę. Razem zasiadamy do obiadu (choć miska stoi pełna od rana). Czeka na mnie z jedzeniem­ chyba nie lubi jeść sama. Wieczorami śpi szczęśliwie w swoim wyrku, w nocy czuwa, czy ktoś się przypadkiem nie zakrada. Jest szczęśliwa, kiedy przyjeżdżają moje dzieci, traktuje je jak rodzinę. W ogrodzie leży dumnie z podniesiona głową i pilnuje swojego domostwa. Dla wprowadzanych gości jest uprzejma 🙂 ale nie radzę nikomu wchodzić na własną rękę. Przeżyłyśmy pierwszego Sylwestra. Trzęsła się ze strachu, próbowała uciec z domu. Ale zaufała nam. Przy kolejnych posylwestrowych wystrzałach przybiegała do nas mocno się wtulając.  Jest NASZA!
Taka jest Saba. Pełnoprawny członek naszej rodziny. Cudowny pies z silnym charakterem. Zabranie dużego psa ze schroniska to duża odpowiedzialność. Ciężka praca. Ale warto. Pomimo tylu ciężkich chwil, ani przez chwilę nie żałowałam tej decyzji. Saba nie jest “adoptowanym psem”. Jest moja. Od zawsze i na zawsze. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło jej ze mną nie być.
Dziękuję, że jesteście, dziękuje za Sabę.
Janina.”

My dziękujemy i za danie Sabie nowego, wyjątkowego domu, i za to, że potrafi Pani przekazywać tę radość i energię w kilku słowach. Aż łezka się w oku kręci.

TeamKorabiewice
[Artykuł z 2014 roku]

Czytany 549 razy