„Pomyślałam sobie, że napiszę krótko jak to jest adoptować psa gdy barierą (potencjalną) jest strach dziecka przed zwierzętami.
Taki był nasz przypadek, i sądzę, że wiele rodzin może nie decydować się na adopcję ze schronu z podobnych powodów.
Może nasza historia przełamie ich wątpliwości 🙂
Jak wiesz, nasza niespełna dwuletnia córka reagowała na wszystkie zwierzęta lękiem, histerią, uciekaniem. Dotyczyło to zarówno psów jak i kotów, chociaż nigdy nie spotkało jej nic złego ze strony zwierząt.
Próby oswojenia jej z psami w rodzinie czy wśród znajomych spełzły na niczym, po prostu zwiewała piszcząc albo nie była zainteresowana kontaktami, głaskaniem czy zabawą. Nie pomagało nawet gdy próbowała ja przekonać starsza siostra, mega-autorytet w każdej innej sprawie. Ponieważ adopcja psa do domu była w planach całkiem nieodległych ( i był to dla nas oczywisty sposób powiększania rodziny o psa – ani my, ani starsza córka nie braliśmy pod uwagę kupowania psa podczas gdy tyle fajnych czeka na swojego właściciela w schronisku), skoncentrowaliśmy się na oswojeniu Lidki z tą myślą, żeby nie przeżyła szoku, kiedy wreszcie pies u nas zamieszka.
Czytaliśmy bajki o zwierzętach (książeczki z Reksiem w roli głównej okazały się hitem), do znudzenia wałkowaliśmy kreskówkę „Marta mówi” (o gadającym psie) i wykleiliśmy zdjęciami Mięty ścianę nad łóżkiem.
Codziennie przed snem, po przeczytaniu wieczornej dawki historyjek o Reksiu, opowiadaliśmy sobie historie o przygodach Mięty: że biega i spaceruje, a wieczorem po kolacji idzie spać. Lidka sama z siebie zaczęła dawać psu buziaka na dobranoc i głaskać zdjęcie!
Wtedy zdecydowaliśmy się na przyjazd do Korabiewic całą rodziną. Dla nas była to pierwsza wizyta w schronisku i byliśmy bardzo zestresowani, jak sobie poradzimy.
Jak się okazało, dzieci poradziły sobie dużo lepiej niż dorośli (w sensie emocjonalnym :)), Lidka nawet kilka razy dotknęła psa i dała smakołyk z ręki – sukces! Wszystko było na dobrej drodze, decyzja o adopcji Mięty zapadła, choć wątpliwości oczywiście jeszcze zostały.
Po kilku kolejnych wizytach i tygodniach Mięta przyjechała do naszego domu, weszła na górę i się rozgościła. A dzieci przyjęły to zupełnie naturalnie, jakby tam zawsze mieszkała: rozkładały się ze swoimi rzeczami koło śpiącej Mięty i czytały jej książeczki, uczyły ustawiać wieżę z klocków, liczyły łapki i oglądały zęby….
Trafił nam się cudowny, idealnie spokojny i zrównoważony pies, który dzieciom pozwala właściwie na wszystkie takie badania, nie reaguje negatywnie na dotykanie uszu czy ogona ani na żywiołowe ukochanie i przytulanie. Po dwóch tygodniach to wcześniej lękliwe dziecko, którego nie sposób było namówić do pogłaskania kotka (czy nawet do przeczytania książeczki o zwierzętach!), zachowuje się jakby wychowały się z Miętą w jednym stadzie. Ponieważ Lidka i Mięta są takiego samego wzrostu, chodzą po mieszkaniu w parze, to znaczy Mięta idzie, a obok niej, trzymając rękę ciągle na grzbiecie, idzie Lidka. I ciągle gada ze swoim „peśkiem” 🙂 Myślę, że dla takiego małego dziecka Mięta jest po prostu koleżanką, a ich relacja jest na zupełnie innym poziomie – zupełnie niezrozumiała dla dorosłych…
Moim zdaniem oczywiście ważne było stopniowe oswajanie dziecka z obecnością psa w życiu, ale absolutnie kluczowe okazało się adoptowanie takiego właśnie psa: niskoenergetycznego, nieskończenie cierpliwego, nie próbującego zdominować dzieci.
A dobór takiego charakteru to już zasługa Was w Korabiewicach :)) bo Wy znacie psy najlepiej.
Dodatkowo, adopcja dorosłego psa ze schroniska była strzałem w dziesiątkę: dzieci nie tylko uczą się odpowiedzialności ludzi wobec zwierząt, ale także umożliwiło nam to wybranie psa o charakterze i rozmiarach dopasowanych do naszego domu i naszej rodziny. W przypadku kupna/adopcji szczeniaka nie ma takiej możliwości: z mieszańca może wyrosnąć pies-gigant, a „słodki labradorek” może okazać się takim wulkanem energii, że z wielkiej miłości poprzewraca dzieci przy każdej próbie zabawy.
Poza tym trzeba uwzględnić ten rok (co najmniej!), kiedy mamy w domu ludzkie dziecko i psie dziecko, i oba musimy wychowywać, uczyć zasad, a to może być naprawdę trudne. Dlatego wszystkich namawiam do tego może nieintuicyjnego, ale naprawdę lepszego moim zdaniem rozwiązania: adopcji dorosłego psa schroniskowego do domu z dziećmi.
Jednym słowem – dzięki Waszemu podejściu i dobieraniu odpowiedniego psa do oczekiwań ludzi, możemy uznać tę adopcję za 100% sukces !!!
Ania” [2013]