Wyszukaj zwierzaka
Data: 2019-06-16

Pan Jan (odszedł)

Pan Jan jest staruszkiem pełnym godności i wdzięku. Duży, puchaty, ok. 11/12-letni.
Spokojny, dostojny, nie dopominający się o uwagę człowieka.
Prawdopodobnie całe życie był psem mieszkającym w budzie, gdyż nie zna domowego życia i widać, że wcześniej miał raczej sporadyczne kontakty z ludźmi.
Nauczyło go to samodzielności i wpoiło przekonanie, że może liczyć tylko na siebie.
Pan Jan podchodzi z rezerwą do nowo poznanych osób – na jego zaufanie trzeba sobie zasłużyć i na pewno trzeba dać na to czas.
Na szczęście Pan Jan jest łakomczuchem i bardzo przychylnie patrzy na karmienie go z ręki (aktualnie przyjmuje karmę Hepatic,
więc możliwości dokarmiania go są ograniczone i muszą być skonsultowane ze schroniskowym weterynarzem).
Pan Jan ma za sobą raczej smutne i ciężkie życie, ale wciąż jeszcze jest szasna, by nacieszył się pełną radości emeryturą.
Nie potrzebuje wiele – spokojny kąt, odpowiednie żywienie, cierpliwość i wyrozumiałość na początku, gdy będzie potrzebował czasu,
by zaufać i zaklimatyzować się w nowym miejscu. Idealny byłby dla niego dom z ogrodem.
Pan Jan akceptuje towarzystwo innych psów.
——————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————INTERWENCJA
Wieczorny telefon do jednego z pracowników schroniska: „niedaleko azylu w lesie jest przywiązany pies, nie wiem czy żyje”.
Natychmiast udajemy się na miejsce.  Na zakręcie, przy krzyżu i kapliczce widać kawałek białego futra.
Wysiadamy z samochodu, cmokamy, podchodzimy… Rusza się, żyje!
Kawałek futra okazuje się wycieńczonym, przerażonym dziadkiem. Błyskawicznie zawozimy zwierzaka do całodobowej kliniki dla zwierząt.
Na miejscu okazuje się, że psiak ma prawie 40 stopni gorączki, jest zagłodzony, odwodniony, ma ogromny przerost prostaty oraz mnóstwo pasożytów i ponad 100 kleszczy!
Nie wstaje, nie jest w stanie zrobić nawet paru kroków.
Lekarze od razu podają leki, kroplówki. Pies ma zapewnione ciepło i spokój. Pozostaje tylko czekać.
Następnego dnia szczegółowe badania ujawniają kolejne problemy: dziadzio ma wątrobę w fatalnym stanie, mimo ogrzania,
nawodnienia i leków nie chodzi. W tym momencie stoimy przed decyzją: walczyć czy pozwolić mu odejść.
Wygrało serce i wiara, że cuda się zdarzają.
Dziadek wygrał życie, po paru dniach wstał, zaczął się poruszać, przyswajać pokarmy i wesoło merdać ogonem.
Jasio – bo tak daliśmy mu na imię – potrzebuje bardzo troskliwej opieki.
Odpowiednia weterynaryjna karma, leki, suplementy, kontrolne badania i zabieg operacyjny pod narkozą wziewną, by usunąć zmiany mające cechy nowotworu jąder.
Utrzymujemy się wyłącznie z darowizn, mamy duże problemy finansowe, jednak nie mogliśmy Jasiowi odmówić pomocy.
Już teraz koszt leczenia Pana Jana wynosi ponad 1 000 pln, potrzebujemy jeszcze ponad 2 000 pln na jego utrzymanie.
To nieprawda, że złotówka, pięć złotych, czy dziesięć i tak nie ratują sytuacji.
Każda złotówka, każde pięć złotych jest dla Jasia szansą na pełny powrót do zdrowia.
Na taką szansę zasługuje każde stworzenie!

Nakarmiony w tym miesiącu: 0
Nakarm zwierzaka za 3
Ilość dni
Czytany 146 razy
Ostatnio zmieniany: 2024-12-04
Zapytaj o adopcję
X

Zapytaj o adopcję